Dzisiaj jest poniedziałek, 29 maja 2023 r.  |  Ostatnia aktualizacja strony 2 października 2017 r.
.:: Menu
strona główna
o mnie
elektronika
krótkofalarstwo
fotografia
zegarki
paski do zegarków
motocykle
kontakt
pliki / linki

















.:: Zegarki

Wiekszość z nas nosi na ręku zegarek. Jednak rzadko zastanawiamy się jak to się dzieje, że zegarek działa i pokazuje czas. Zwykle nie zwracamy na to uwagi. Raz na jakiś czas kupujemy nowy, albo wymieniamy baterię w starym i... to wszystko co o nim wiemy.
A jednak... Zegarek to bardzo skomplikowany mechanizm. W dzisiejszych czasach rynek został zdominowany poprzez tanie zegarki kwarcowe zasilane baterią. Jest to rozwiązanie wygodne, a czas jest wskazywany z dokładnością rzędu kilkunastu sekund na miesiąc. Niska cena sprawia, że jak zegarek się zepsuje to kupujemy nowy. No więc w czym problem?
A może warto zadać sobie pytanie co tam w środku siedzi i jak to powstało? W tanim zegarku kwarcowym nie znajdziemy wiele ciekawych rzeczy: bateria, czip, mała cewka i kilka plastikowych trybików.
Jednak istnieją wciąż zegarki o ciekawszej budowie - zegarki mechaniczne, wytwarzane od ponad 100 lat. Ich konstrukcja wymaga znacznie więcej pracy i przede wszystkim precyzji. Napędzane są energią zgromadzoną w sprężynie, a ich dokładność określa poruszające się rytmicznie kółko zwane balansem. Występują w wielu rodzajach i odmianach. Ceny najdroższych z nich osiągają miliony dolarów, jednak można kupić również tańsze modele. Co więc jest w nich takiego fascynującego? Właśnie na to pytanie będę się starał odpowiedzieć na łamach tej strony.

Tutaj będę zamieszczał ciekawe informacje o budowie i naprawie zegarków mechanicznych.

Poniżej jeden z moich ulubionych zegarków - Seiko SNK809K2


oraz czarna wersja tego samego Seiko z własnoręcznie uszytym paskiem - ulubiony zegarek mojej żony


Turbillon

Jedną z najbardziej zaawansowanych komplikacji stosowaną w zegarkach jest mechanizm zwany turbillonem (więcej szczegółów na temat turbillonów już niedługo). Poniżej zdjęcie turbillona oraz jego zastosowanie w zegarku.




Poljot Pilot (30.03.2008r.)

Poniżej przedstawiam jeden z ostatnich moich nabytków - wytwór współczesnej rosyjskiej myśli technicznej - Poljot Pilot.
Zegarek na zdjęciu ma pasek własnej produkcji.



Zegarek oparty jest na produkowanym jeszcze za czasów ZSRR mechaniżmie Poljota kaliber 2614.2
Zegarek sprawia ogólnie dobre wrażenie - stalowa koperta, zakręcana koronka, ciekawy design. Koperta porządnie wykonana, pasek też przyzwoity.

Jednak diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach.I tak:

- błyszcząca klamerka do matowej koperty kompletnie nie pasuje

- szczegół rzucający się w oczy po bliższych oględzinach to zakręcana koronka - pomysł bardzo dobry, z wykonaniem już trochę gorzej. Koronkę trudno się zakręca, łapie tylko jeden zwój gwintu. Po zbadaniu problemu okazało się, że wałek naciągowy jest odrobinę za długi, co nie pozwala koronce zakręcić się do końca gwintu. Po skróceniu wałka o ok. 0,5 mm problem ustąpił, koronka zakręca się pięknie do samego końca.
Myślę, że bez tej poprawki gwint by się szybko wyrobił a i wodoszczelność takiej niedokręconej koronki budzi spore wątpliwości.

- inny szczegół - mechanizm. Pierwsze słowo jakie się ciśnie na usta po obejrzeniu mechanizmu... "co za chińszczyzna!".
Jednak nie jest aż tak źle. Konstrukcyjnie to ten sam werk, co za czasów ZSRR. Jednak brak mu wykańczających szlifów, uproszczono też niektóre rozwiązania techniczne, co chyba miało mieć na celu obniżenie kosztów produkcji. Przykładem niech będzie łożyskowanie oraz wkręt koła naciągowego, które w radzieckim mechaniźmie były znacznie solidniejsze. Inne detale są widoczne dopiero po rozebraniu mechanizmu - np. sprężynki kamieni łożyskowych balansu (ruski incabloc) wykonane są z bardzo miekkiego materiału. W zapadce kalendarza brak jest małego otworku, który w radzieckich mechanizmach jest i ułatwia składanie kalendarza.
Ale największym niedbalstwem jest smarowanie. O ile w łożyskach kamiennych są ślady oliwienia, o tyle przekładnia naciągu pracuje kompletnie na sucho (!) co wyraźnie czuć przy nakręcaniu zegarka.

- kolejny szczegół to datownik - i tutaj po pierwsze: cyferka nie jest idealnie w środku okienka - udało mi się to poprawić poprzez lekkie spiłowanie zapadki kalendarza.
Druga kwestia związana z datownikiem to zmiana daty - w ty mechaniźmie zastosowany jest specjalny element, dzięki któremu data zmienia się skokowo a nie płynnie. W takiej sytuacji aż się prosi, żeby ustawić precyzyjnie wskazówki, aby ta zmiana następowała punktualnie o północy - to wcale nie jest trudne.

Ogólnie zegarek jest całkiem fajny, jednak niedopracowane detale psują efekt końcowy. Jednak po kilku zabiegach usprawniających ten sprzęt spisuje się całkiem nieźle cykając z dokładnością +/- 1s/dobę !
Innymi słowy: jest to dobry materiał na sympatyczny zegarek, jednak bez kilku poprawek zegarmistrzowskich się nie obejdzie.


Longines (19.11.2008r.)

Poniżej nowy eksponat w mojej kolekcji - Longines w niemal idealnym stanie zarówno technicznym jak i wizualnym pomimo swoich klikudziesięciu lat.



Enicar (19.11.2008r.)

Enicar to stosunkowo mało znana obecnie marka. Co prawda prawa do marki obecnie posiadają chyba Chińczycy, jednak manufaktura już dawno nie istnieje. A za czasów swojej świetności robili naprawdę wspaniałe zegarki - poniżej przykład: mechanizm in-house cal. 165 z mikroregulacją. Wykazuje mimo upływu lat niesamowicie małe błedy izochronizmu oraz pozycji. Noszony non-stop na ręce ma odchyłkę rzędu 1sek/tydzień



Poljot (30.11.2008r.)

Kolejny urokliwy Poljot - ma ciekawą, ładnie skomponowaną tarczę. Mechanizm ten sam co w Pilocie - cal. 2614-2. Koperta jest matowa - piaskowana ze stali nierdzewnej.



Na uwagę zasługuje również dekielek


Sekonda (30.11.2008r.)

Jescze jeden ciekawy zegarek na werku Poljota 2614-2, tym razem Sekonda z minionej epoki. Zachowała się w pięknym stanie, w zasadzie nówka.



Tosal (30.11.2008r.)

Tosal - do niego mam duży sentyment, ponieważ to mój pierwszy świadomie zakupiony szwajcar. Kiedyś mi się ubzdurało, że chciałbym stary, szwajcarki i cykający. Poszedłem więc na giełdę staroci i oto efekt. Ta patyna na tarczy nadaje mu niesamowity urok.



Orient (30.11.2008r.)

Znowu nie wiadomo co ładniejsze: dekielek czy tarcza?





Jeszcze jeden Enicar (30.11.2008r.)

Kolejny przykład na niesamowity urok Enicarów



Diver własnej konstrukcji (04.2009r.)

Nurek oparty na ETA 2824-2 - powstał w mojej pracowni.









Copyright (c) 2007 Piotr Zieliński SP8QEP Statystyka